Wieczorem dotarliśmy do spolszczonego Gałacza, czyli Galati.
Tuż przed miastem, po lewej stronie drogi dojrzeliśmy motel. Z zewnątrz nie wygladało to zachęcająco: odrapany, stary, kanciasty budynek, tuż przy przystani (zblizamy się wszak do Delty Dunaju).
Po wejściu jednak do środka zwątpienie prysło. Pojawiło się nowe: pewnie nas nie stać...
Cena okazała się jednak bardzo przystępna. Nie pamiętam, jaka, pamiętam jednak, że nie zastanawialiśmy się długo - musiała więc nie przekroczyć 60 zł za pokój:)
Pokój też bardzo przyjemny, sterylny (białe ściany choć są zimne, robią jednak swoje).
Zostaliśmy więc z przyjemnością.