Do Timişoary dotarliśmy wczesnym wieczorem.
Kolejne urocze miasto.
Z uroczymi starymi żółtymi tramwajami, z uroczym parkiem i uroczym deptakiem.
Bardzo ładnie też było na jednym z rynków (rynek 'mały' czyżby..?)
Zapadał zmrok, na rynku mnóstwo kafejek, mnóstwo stolików - wszystko zapełnione.
Dokoła - na tle zachodu - tylko sylwetki kamienic i kościołów - pocztówkowy widok:)
Wieczorem znaleźliśmy tuż przed centrum duży camping. Dobrze zorganizowany, za co trzeba było odpowiednio zapłacić. Oczywiście cen nie pamietam, jednak były to raczej ceny europejskie. Ale w tym wypadku cena = jakość.
Nieopodal pola namiotowego wzdłuż ulicy były pub'y, pizzerie, itp. Tam też zaopatrzyliśmy się w kolację i pizzę na wynos zjedliśmy na trawniku przed namiotem, przepijając rumuńskim winem, a jakże :)