Dzień cały spędziliśmy w górach.
Z pola namiotowego położonego w świetnym wypadowym miejscu udaliśmy się w górę.. gór :)
Zajadając się po drodze jagodami, podglądając coraz to dziwniejsze owady oraz podziwiając coraz to piękniejsze i dalsze widoki (piękne góry pobliskiej Czarnogóry) dotarliśmy.. do pewnego momentu.
Do momentu, miejsca, w którym spotkaliśmy pasterza.
Nie uraczyliśmy go papierosem, jak zagadnął, bo nie używamy na szczęście.
On za to uraczył nas.. prognozą pogody, jak to góral :)
Burza przeogromna i niebezpieczna nadchodzić miała. Poza tym dzień chylił się ku wieczorowi - postanowiliśmy więc (utwierdzeni przez serbskiego górala) zacząć odwrót.
Burzy nie było ani grama, ale - biorąc pod uwagę godzinę powrotu do namiotu - czas odwrotu okazał się idealny:)